ENERGIA SŁONECZNA

Produkcja energii słonecznej w Niemczech przeciwstawiła się cięciom rządowych dotacji odnotowując rekordowy, 60-procentowy wzrost w ubiegłym roku, podaje Niemieckie Stowarzyszenie Przemysłu Solarnego BSW-Solar.

“Energia słoneczna stała się nieodzownym elementem sukcesu przy transformacji energii” – uważa Casrsten Körnig, prezes BSW-Solar.

Według danych BSW-Solar, technologie czystej energii wytworzyły ponad 18 mld kilowatogodzin energii elektrycznej w 2011 roku, czyli wystarczająco dużo, by zasilić energią Turyngię (jeden z niemieckich landów) lub 5,1 mln gospodarstw domowych przez cały rok.

Energia produkowana z odnawialnych źródeł energii wzrosła pomimo 13-procentowej redukcji niemieckich subsydiów na energię słoneczną w ubiegłym roku. W 2012 roku redukcja ma zostać zwiększona w dwóch etapach o kolejne 24 proc.

Biorąc pod uwagę drastyczny wzrost cen ropy naftowej i gazu w połączeniu ze spadkiem cen w technologii solarnej, Körnig przewiduje, że do roku 2014 energia słoneczna nie będzie potrzebowała większego wsparcia ze strony rządu niż farmy wiatrowe.

„To, czego potrzebuje obecnie przemysł solarny to wiarygodne warunki polityczne” mówi Körnig. - „Są one niezbędne do dalszego rozwoju odnawialnych źródeł energii oraz do utrzymania atrakcyjnego klimatu inwestycyjnego w Niemczech” – dodaje.

BSW-Solar wezwał rząd, by ten nie zmieniał propozycji dotyczącej ograniczenia dotacji.

Od 2007 roku ceny paneli słonecznych w Niemczech spadły o prawie 50 proc.

Energia słoneczna stanowi obecnie około 3 proc. niemieckiej produkcji energii elektrycznej, ale zgodnie z prognozami do 2020 roku ma wzrosnąć do około 10 proc.

W Polsce od jesieni 2010 roku istnieje możliwość skorzystania z dotacji (do 45 proc.) na częściowe spłaty kapitału kredytów bankowych przeznaczonych na zakup i montaż kolektorów słonecznych służących do ogrzewania wody dla osób fizycznych i wspólnot mieszkaniowych. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej otrzymał na ten cel 300 mln zł do 2014 roku.

Zgodnie z raportem „Renewable Energy in Poland 2011”, w ciągu najbliższego dziesięciolecia Polska ma szansę stać się piątym co do wielkości rynkiem kolektorów słonecznych



GAZ ŁUPKOWY


Jeszcze ani jeden metr sześcienny gazu łupkowego nie popłynął do polskich fabryk i mieszkań, a budzi on już ogromne emocje. Opinia publiczna obawia się zwłaszcza zniszczenia środowiska naturalnego, które ma towarzyszyć odwiertom. Czy te obawy są uzasadnione?



 

 Gdy w Europie wybuchła „łupkowa gorączka”, Francuzi na wszelki wypadek zakazali poszukiwań tego gazu w swym kraju. Twierdzą, że najpierw muszą przekonać się, czy nie zniszczą przy okazji przyrody. Może Polska powinna pójść tym tropem? Mamy w Unii Europejskiej status kraju z czystym środowiskiem, rolnictwem nienastawionym na osiąganie bardzo wysokiej wydajności za cenę dużych dawek nawozów mineralnych i częstych oprysków. Czy warto poświęcać sielskie krajobrazy Pomorza, Mazowsza i Lubelszczyzny dla bezpieczeństwa energetycznego kraju? Wokół tak wydobywanego gazu narosło już wiele mitów, umiejętnie podsycanych przez różnych ekspertów.

 Groźny i drogi?

 Niedawno (pod koniec października) przemówił Didier Favreau z francuskiego CEDIGAZ (to międzynarodowe stowarzyszenie utworzone przez grupę koncernów gazowniczych oraz Francuski Instytut Ropy Naftowej w 1961 r.). Nie wróżył on poszukiwaniom w Polsce powodzenia, bo z powodu innej struktury geologicznej (nasz gaz jest pozyskiwany z głębszych warstw ziemi niż amerykański) i mniejszych obszarów eksploatacji nie będziemy w stanie dostarczać go tanio. A drogi gaz możemy równie dobrze kupić od Rosjan.

 Ile w tych prognozach strategicznej gry naszego największego dostawcy – Gazpromu − a ile prawdy? Dowiemy się, gdy zakładom azotowym (największym odbiorcom gazu ziemnego w Polsce) i właścicielom mieszkań oraz domów ogrzewanych gazem przyjdzie zapłacić pierwsze faktury za polski gaz z łupków. Na razie warto odnotować fakt, że francuskiego eksperta cytowała rosyjska agencja prasowa Interfax.

 Można do tego dodać fragment z wypowiedzi Aleksandra Miedwiediewa, wiceprezesa Gazpromu, który w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Die Welt” stwierdził: „Gdy Europejczycy zobaczą, jak bardzo szkodliwe dla środowiska jest wydobycie gazu łupkowego, zapewne nie upowszechni się on”.

 Miedwiediew poruszył sprawę kolejnego mitu – zagrożenia ekologicznego, które niosą ze sobą poszukiwanie i eksploatacja łupkowych złóż. Oczywiście, żadna ingerencja człowieka
w przyrodę nie pozostaje bez konsekwencji. Wpływ na środowisko będzie miało także wydobycie gazu na dużą skalę. Chodzi głównie o stosowaną technologię szczelinowania, czyli kruszenia znajdujących się głęboko pod ziemią skał tak, aby zaczął się z nich wydobywać gaz. Problemem jest płyn tłoczony pod ziemię z ciśnieniem 600 atm (atmosfer), który ma skały pokruszyć. Zawiera on wodę, piasek i domieszki, które mają poprawić jego właściwości. W skład dodatków wchodzą m.in. kwasy, środki przeciwkorozyjne i biobójcze, chlorek potasu, regulator pH, substancje żelujące. Choć ich stężenie jest niewielkie, to mówiąc już o tysiącach metrów sześciennych tłoczonych pod ziemię, mogą one sprawić kłopot.

 Co wraca, co zostaje?

 Jak wyjaśnia Monika Konieczyńska, Kierownik Zakładu Geologii Środowiskowej w Państwowym Instytucie Geologicznym, do przeprowadzenia szczelinowania otworu potrzeba ok. 18 tys. m3 płynu technologicznego.

 – Z odwiertu wraca na powierzchnię od 10 do 20% płynu technologicznegio – tłumaczy Monika Konieczyńska. – Najczęściej jest on przewożony na inną lokalizację, rozcieńczany uzupełniany i tłoczony do kolejnego otworu.

 Okolica wiertni ucierpi więc nie z powodu brudnego i toksycznego płynu, a przez setki cystern, które mogą zniszczyć drogi.

 Jak poszukiwanie gazu wygląda w praktyce? Od 24 października w Syczynie (gm. Wierzbica) trwa wiercenie trzykilometrowego otworu, który pozwoli zbadać znajdujące się tam złoże.

 Wiertnia nie martwi m.in. Zdzisława Muszańskiego, radnego z Syczyna.

 – Jestem zadowolony z tego, że w naszej gminie i − miejscowości prowadzona jest taka inwestycja. Obiecano nam, że (na ile to możliwe) do prac związanych z poszukiwaniem i ewentualnym wydobyciem gazu zatrudniani będą mieszkańcy naszego regionu. W naszej okolicy mamy duże bezrobocie. Problemem jest brak odpowiednich kwalifikacji mieszkańców. Niemniej jednak, słyszałem już o kilku osobach pracujących przy wiertni – mówi Zdzisław Muszański.

 – Przedstawiciele Orlenu obiecali nam, że jeżeli rzeczywiście zdecydują się na wydobycie gazu, to rozprowadzą go po domach. Byłoby to korzystne dla mieszkańców. Oprócz komfortu wzrosłyby ceny działek. Na razie jeszcze nic nie wiadomo. Zobaczymy za pół roku. Jeśli faktycznie dojdzie do wydobycia, to będzie super. Mamy wodę z wodociągu i gdyby udało się doprowadzić gaz, to zostałoby nam tylko podłączenie do kanalizacji – dodaje Muszański. Podobne zdanie mają inni mieszkańcy Syczyna.

 – Dobrze będzie, jak faktycznie dojdzie do wydobycia gazu i zostanie on doprowadzony do naszych domów. Mam nadzieję, że jeszcze tego doczekam – śmieje się Mikołaj Wołosiuk.

 Jasno na podwórku

 – Cieszę się, że w naszej wsi coś się dzieje. Ta inwestycja bezpośrednio nie dotyczy moich gruntów. Jedynie gdy badano wodę, pobierano próbki z mojej studni. Jednak mogę powiedzieć, że już skorzystałem na tych pracach, bo dzięki reflektorom na wiertni oświetlone mam podwórko – mówi z uśmiechem Zbigniew Krężel, inny mieszkaniec Syczyna.

 Jedyny problem, o którym mówią mieszkańcy Syczyna, dotyczy przejazdów samochodów.

 – To jedyna rzecz, która mi przeszkadza – mówi jeden z mieszkańców Syczyna.

 – Samochody muszą jeździć, ale kierowcy powinni zrozumieć, że u nas takiego ruchu wcześniej nie było. Dzieci nie są przyzwyczajone do częstych przejazdów i przy dużej prędkości może dojść do nieszczęścia. Zgłaszaliśmy ten problem wójtowi, policji oraz w Orlenie i wszyscy wiedzą, że mają kierowców uczulać, żeby jeździli wolniej – wyjaśnia Muszański.

 Lewino − to malownicza wieś położona w gm. Linia (pow. wejherowski) na Pomorzu. Do tej pory ta kaszubska miejscowość słynęła przede wszystkim z walorów turystycznych oraz historycznych. Na jej terenie odkryto cmentarzysko kurhanowe, które zbudowały przedchrześcijańskie plemiona pomorskie.

 – Nasza wieś ma oczywiście także i rolniczy charakter. Działają tutaj gospodarstwa zwykle o powierzchni od kilku do 20 ha. Najwięcej jest tych ok. 10-hektarowych. Ziemia u nas jest słaba – IV i V klasy − dlatego konieczne jest prowadzenie produkcji powiązanej z hodowlą – mówi Kazimierz Bladowski sołtys Lewina.

 Wiele rodzin, aby się utrzymać, musi szukać dochodu poza rolnictwem. Sama gmina nie należy także do najbogatszych. Nie działają na jej terenie duże zakłady przemysłowe. Prócz rolnictwa funkcjonuje jedynie handel. Szansą na zmianę sytuacji nieoczekiwanie stał się gaz. Geolodzy stwierdzili, że w Lewinie mogą się znajdować duże pokłady gazu łupkowego. W tej chwili we wsi pracuje więc wiertnia.

 Obawy bez potwierdzenia

 – Przyznam, że początkowo mieliśmy spore obawy związane z wydobyciem. Baliśmy się o drogi dojazdowe. Ciężki sprzęt mógł je przecież zniszczyć. Dodatkowo, ucierpieć mogły nasza okolica i środowisko. Myśleliśmy, że będzie hałas i pogorszy się jakość życia. Największą troskę i wątpliwości budziły jednak informacje, które nt. gazu można znaleźć w internecie. Baliśmy się, że u nas będzie tak samo, jak na filmach zrobionych w USA – przyznaje sołtys.

 Ku zdziwieniu mieszkańców, żadna z tych obaw nie znalazła potwierdzenia. Przeciwnie − firma prowadząca poszukiwania ma bardzo otwartą i partnerską politykę. W czerwcu odbyło się specjalne spotkanie. Przedstawiciele spółki poszukującej gaz odpowiadali przy grillu na pytania mieszkańców.

 – Przyznam, że jak dotąd płyną z tego wydobycia same korzyści. Firma ufundowała naszemu OSP sztandar, dali też pieniądze na konserwację cmentarzyska. Na wiosnę mają też przekazać środki na dalsze badania. Nie zniszczyli dróg. Ciężki sprzęt jechał niezwykle wolno przez wieś. Nie ma też hałasu. Ponoć także, jeśli zostaną odkryte duże złoża gazu, to instalacje do jego wydobycia nie zrujnują krajobrazu. Całość ma się znajdować na obszarze nie większym niż 5 ha – twierdzi Bladowski.

 Jak nam powiedział sołtys, wieś przeżywa przez łupki najazd dziennikarzy z całego kraju. Prasa, radio i telewizja szukają sensacji związanych z dewastacją środowiska i warunków życia. Okazuje się jednak, że Lewino nie ma dużej wartości medialnej.

 – Dlaczego miałbym im mówić, że jest u nas katastrofa, skoro jest dokładnie odwrotnie? Jeśli ten gaz zostanie znaleziony, a jego wydobycie będzie się tak odbywać, jak poszukiwania, to przecież będzie to szansa dla nas i całej gminy – zastanawia się sołtys.